Obóz Łeba 2004
Komentarze: 4
Wróciłam z kolonii (najgorszych kolonii na jakich byłam). Trudno w to uwierzyć ale jeszcze tam nie dojechałam a już chciałam wracać. Pierwsze dni to był koszmar... pojechałam z bliskimi mi ludźmi a zostałam całkiem sama. Towarzystwo rozbijało się po barach(razem z wychowawczyniami,a co) do np. 1.00 w nocy. A ja mam tą wadę, że jestem całkowitą abstynentką.Chodzilam z Maćkiem na cole i w sumie mogłabym przeżyć, ale potem nocne wycieczki się skończyły po telefonie któregoś rodzica. Jedno co muszę towarzystwu przyznać, to że kulturalnie pytali czy mogą zapalić w pokoju, więc smród był mniejszy jak stali na balkonie. "Towarzystwo" 50-osobowe było w całości niemal z Pińczowa (taka wieś na prawach miejskich chyba całkiem niedaleko Kielc?), a oprócz nas 5 osób z Lublina. Niektórzy zaczynali kolekcjonować zgubione zapalniczki, posadzki były spalone, a niektórzy już po pięciu dniach chodzili po prośbie. Po tygodniu zrobiło się ciut lepiej.W międzyczasie do naszego pokoju przybyła jeszcze jedna osoba z którą Pączuś wspaniałomyślnie podzieliła się miejscem w łóżku i szafie:) Tak wogóle to wszyscy podrywali Maćka;) Ulubiona zabawa Pączka i Czerwa to łapanie M. za tyłek ("M. jaką Ty masz seksowną dupcie").No tak...niewyżyty i zawsze uśmiechnięty Pączuś:) Jak ona na mnie patrzyła kiedy Maciek był blisko:P Pieszczotliwie do przyjaciółki mówiła "Ty niedojebku","debilu","idiotko" i razem z Czerwem bardzo chciały się przespać z M.:) I składały mu bardzo niemoralne propozycje.Nie tylko propozycje zresztą;) No ale cóż Pączuś już sobie Maćka zaklepał więc co ja miałam do gadania:P Na mieście miła pani pielęgniarka rozdawała apteczki Heyah (heyaspiryna-aspiryna,mazidło-krem do opalania oraz uwaga uwaga- wpadochron czyli prezerwatywa w środku). Wszyscy chcieli kupić;) Ale co tam przywiozłam na pamiątkę. Jedno co piękne to morze - zawsze, nawet jeśli cały tydzień pada. Można na nie patrzeć godzinami. Nie wiem jak ja to zrobiłam ale nie byłam nawet na jednej dyskotece:( W międzyczasie Maciuś skręcił palca i potem nie poszedł ze mną już ani na pizze ani na disko, ale za to dzielnie kuśtykał w gipsie i o kulach 4 km, bo bardzo chciał pójść ze mną na rejs statkiem ("Boże..... zaraz utoniemy.... Maciek ja sie boje.... ja chce stąd iść... woda się nalewa"). A no i na wycieczce do Trójmiasta dostałam od Niego srebrny krzyżyk na urodziny:) A już myślałam, że zapomniał:) Dziękuję :)*
Dodaj komentarz