Dziś byłam z moim ukochanym na świątecznych zakupach dla rodzinki:) Jak zwykle było miło,bo mój Maciuś jak jest w sklepie z kosmetykami to pokazuje na pomadki i pyta "co to?".Podkreślam,że to wcale nie świadczy o małym rozwinięciu i niskim poziomie inteligencji mojego ślicznego;) tylko o tym,że dotąd nie interesowały go te sprawy:D Swoją drogą to wesoło tak z nim chodzić a jest to naprawdę mądry chłopak...Ale potem poszliśmy do Mc Donalda i humor się popsuł:( Wiecie jak fajnie karmić się nawzajem frytkami:) [raz Ty,raz ja do buzi,a teraz jak makaron w tej bajce "Zakochany kundel"] i popijać colą ?Ale potem dowiedziałam się czegoś przykrego:( Że mój ukochany umawiał się i prosił o chodzenie dwie dziewczyny ze szkoły a one go nie chciały:(Jednej z tych dziewczyn bardzo nie lubię... A potem jeszcze że umawiał się z pięcioma innymi przez randki.pl przez Internet(!),ale z żadną nie wyszło... A potem trafiłam się ja...i pokochałam go a on mnie....ale teraz, w tym momencie, czuję się jak śmieć...jak druga,trzecia,bądź dziesiąta próba znalezienia dziewczyny...Bo powiedział,że bardzo chciał mieć dziewczynę...Bo mimo,że kiedyś pytałam,powiedział tylko,że to było chwilowe zauroczenie,ale nic nie znaczyło.Większość jego spraw znam z opowiadań moich koleżanek...On zna je prawie wszystkie,ale przez pół roku nie przedstawił mi żadnego swojego znajomego,żadnego kolegi,choć chodzimy razem do szkoły.Teraz wiem,że to dlatego,że jedna z TAMTYCH dziewczyn była z jego klasy.Pewnie obie teraz uważają mnie za idiotkę,bo wzięłam go,jako kogoś,kogo odrzuciły.To tak...jakby on zwrócił na mnie uwagę,bo bardzo chciał mieć dziewczynę,a te które kochał odrzuciły go...Wyszłam i aż do chwili kiedy doczekałam się autobusu na przystanku nie powiedziałam nic prócz "nie mam Ci nic do powiedzenia".Nie będę umiała spojrzeć więcej tej dziewczynie w oczy...