Komentarze: 11
Nie ma sprawy-zamiast chłopakowi będę się zwierzać pamiętnikowi;)Tracę przyjaciółkę...Już chyba nawet ona nie jest moja...Jakiś czas temu gdy chciałam wyjść ze szkoły razem z Anią i A. usłyszałam "sorry ale...idziemy do reala kupić M. prezent na imieniny",potem był umówiony wspólny mecz piłki ręcznej-beze mnie niestety(i tak chyba nie doszedł do skutku),ustalona wspólna klasa w liceum,umawianie się po lekcjach...często dowiadywałam się przez przypadek-Ania nie wiedziała jak dojść do A. więc szłam z nią bo się urywały lekcje....Nie ważne,że o A. chodza po klasie nieprzyjemne epitety...Najbardziej boli to,że ja z Anią dużo przeszłam(nietolerancja klasy względem niej,wakacyjne obozy i-co tu dużo mówić-2 lata wspólnego siedzenia)Szkoda,że Ania nie potrafi zauważyć,że A. po prostu podczepia się bo nie ma do kogo.Najpierw odrzuciła ją klasa,była zupełnie nietolerowana.Kolegowałą się potem z dziewczynką z Ukrainy(całkiem miłą,ale też nieakceptowaną).Potem Irenie cofnęli wizę i wyjechała z Polski...A A. robi coraz więcej żeby nie zostać sama.Czemu ona nie widzi(nie zwraca uwagi! :( na to,że niszczy przyjaźń przez swój egoizm.Wiem,że nie powinnam jej za nic obwiniać...ale nie potrafię znieść ,kiedy mają jakieś swoje tajemnice do których ja nie mam dostępu...nie liczę się.Jakieś plany i marzenia,o których ja nic nie wiem i tylko krótkie"potem Ci wytłumaczę".I ten nieznośny,dziwny i nadpobudliwy styl bycia A.która przez swoje odruchy i zachowania zniechęca do siebie całą klasę.I nie jest tak jak ona mówi,że w klasie nie ma fajnych ludzi...bo są.Ania wie,jak jest.Wie ,że nie potrafię tak żyć,odrzucona.Teraz żałuję tylko,że odrzuciłam kiedyś naprawdę fajną koleżankę,dla Ani.Ale to nic...Siądę może z jakimś chłopakiem,albo sama....Dłużej tego nie zniosę...