Smutno mi...ale nie będę o tym pisać. Napiszę tylko, czego się boję... Boję się, że każdy człowiek może w życiu kochać tylko raz tak naprawdę i pięknie...i że ja taką miłość mam już za sobą.Boję się, że jeśki kiedyś komuś zaufam, to ta osoba mnie skrzywdzi...i że dlatego nikomu nie zaufam. I jeszcze bardzo się boję, że będę tak szła przez życie, a będzie mi brakować czyjegoś ciepłego słowa, ramienia, opieki...
Dlaczego tak jest, że niby wszystko jest w porządku, a uczucie się powoli wyczerpuje i ...niewiemy nawet kiedy -gaśnie. Zdaje nam się, że to prawdziwe uczucie, a kochamy tylko wspomnienia -piękne, kolorowe, ciepłe, ale tylko wspomnienia. Teraz tak siędzę i wspominam spacery, wędrówki dookoła jeziora, ukryte ławeczki dla rybaków w trzcinach, "nasze" molo, kąpiele, plac zabaw koło zamku i uliczki i ulubiona ławeczka w ogrodzie botanicznym i jak mokliśmy razem,bo złapała nas ulewa i to drzewo pod którym leżeliśmy na trawie... i bukiety polnych kwiatów...i cały kosz zasuszonych róż i taka radość. Tylko... kiedy wrócę w te miejsca,wszystko zastanę takie jak wtedy... tylko my tak się zmieniliśmy, że już tam nie będziemy do nich pasowali. Pewnie jeszcze nie raz będę płakała siedząc sama na tamtym pomoście i będzie mi brakować czyjegoś ramienia... ale niekoniecznie Twojego.Tak powiedziała A. I chyba ma rację. Nie mogę kochać wspomnień, choćby były najpiękniejsze. Tylko strasznie się boję, że "moja" jedyna prawdziwa miłość jest już za mną.